Nazywała się Feabie. Poznał nas ze sobą mój przyjaciel, który o randkowaniu wie więcej, niż powinien. Feabie miała być moją ostoją na trudny czas po rozstaniu; czymś zupełnie nowym, nieinwazyjnym, a przede wszystkim – zapewniającym pocieszenie w bezpiecznym środowisku. Bo Feabie to aplikacja randkowa. Tylko taka plus size.

„Jesteś piękna!”

Opis Feabie w AppStore przez chwilę wzbudził u mnie niepokój. „Aplikacja dla feedersów, fat admirers, bbw (…)”. Jako naiwna dwudziestolatka, rodem z piosenek Taylor Swift, zainstalowałam aplikację. W końcu na Instagramie tacy faceci to nic strasznego, a jakby nie było – jestem w ich targecie! Dodane dwa zdjęcia, kilka słów i… kilkanaście wiadomości w ciągu pierwszych minut! Takiej prędkości nie ma nawet Tinder! Albo jestem za brzydka, żeby ją mieć. Każda dziewczyna lubi słyszeć, że jest piękna. Szczególnie, gdy te słowa płyną z każdego zakamarka świata i nie ma obawy, że zaraz ktoś będzie nalegał na spotkanie. Dowiedziałam się, że jestem piękna, że mieszkam zdecydowanie za daleko, ba! Że byłabym idealną żoną!

mój związek z feabie

Jeszcze więcej ciałka!

Wkręciłam się. Pisałam z Włochem, Niemcem, znalazło się kilku Rodaków. Było całkiem miło. Włoch okazał się facetem z nienagannym stylem, a Niemiec artystą nienawidzącym Berlina. Wszystko to przyćmiły jednak kolejne wiadomości. Nagle dowiedziałam się, że mogłabym mieć trochę ciałka więcej. Dostałam nawet propozycję, że pan X lub pan Y będą płacili mi za jedzenie i wysyłanie zdjęć, na których obżeram się stekami i pączkami w samej bieliźnie. Szkoda tylko, że nie jem mięsa! I zdaje sobie sprawę z tego, że moja waga powinna być o połowę niższa. Irytujące wiadomości z pytaniami o wymiary i informacjami o wymiarach wymarzonych kobiet użytkowników zaczęły być natarczywe. A gdy dowiedziałam się, że tylko jak przytyję, ktoś mnie pokocha – zaśpiewałam pod nosem „don’t cry for me Feabie”. Tego było za wiele.

„Bo tylko tu ktoś mnie pokocha”

Wyobraźcie sobie, że wsiadacie do pociągu. W waszym wagonie znajduje się grubsza pewna siebie laska, mega przystojniak, zakompleksiona grubaska, nieletni napalony gimnazjalista, lesbijka i koleś średniej urody. Oto przekrój społeczności Feabie. Każda z tych osób szuka jednej z dwóch rzeczy: miłości lub seksu. Kiedy wyszukałam osoby z „okolicy”, pojawiły się dziesiątki pięknych dziewczyn. Jedna okazała się moją czytelniczką. Znalazła mnie pierwsza. Ola ma 20 lat. Mieszka w Opolu. Na Feabie zarejestrowała się kilka miesięcy przede mną. Dlaczego? „Wiesz, ja nie wierzę, że ktoś obejrzy się za mną na ulicy. Noszę rozmiar 52 i zupełnie siebie nie lubię.” Kiedy rzucam, że ja noszę rozmiar 48/50, Ola jest dla siebie bezlitosna. „Ale popatrz na siebie! Ubierzesz się, pomalujesz i wyglądasz milion razy lepiej niż ja! Na ciebie faceci spojrzą, na mnie nigdy. A Feabie… Feabie to taka przyjaciółka, która daje mi nadzieję, że ktoś mnie pokocha.”

mój związek z feabie

Dwie strony mocy

Feabie to trochę piekło i niebo w jednym. Bo korzystając z tej aplikacji z umiarem, można sobie naprawdę nieźle podbudować samoocenę. Gorzej jednak, jeśli w grę wchodzą naprawdę ogromne kompleksy. Wtedy dla zyskania czyjeś aprobaty zrobimy przecież o wiele więcej, niż nam się wydaje. „Zaczęłam tyć, żeby zadowolić jednego faceta. Był taki przystojny, miły, z dobrą pracą!” Ola doświadczyła tej drugiej strony medalu. „Przytyłam 10 kilogramów. Obiecał, że kiedy przytyję drugie tyle, umówimy się na romantyczny weekend w Gdańsku.” On był z Warszawy. Rozmawiali przez FaceTime, byli znajomymi na Facebooku, wszystko miało być idealne. „Kiedy przestałam tyć, bo zaczęłam się źle czuć, po prostu przestał się odzywać. Zostałam z 14 kilogramami i złamanym sercem.” Pytam, dlaczego zdecydowała się wrócić na Feabie. „Bo tylko tutaj czuje się piękna. Możesz się śmiać, ale ja naprawdę uważam, że to potrzebne miejsce.”

mój związek z feabie

Grube sprawy

Do zrozumienia Oli potrzeba dwóch rzeczy – kompleksów i znajomości tematu randkowania w rozmiarze większym niż 44. Pracując w Bielsku usłyszałam, że nie znajdę sobie teraz żadnego faceta w swoim wieku, bo oni szukają szczupłych blondynek z długimi nogami. Te z dużym biustem i szerokimi biodrami zostawiają sobie „na później”. Dlaczego? „Bo wiesz Aga, z tymi ciziami dobrze się pokazać przed kumplami, a Ciebie zabrałbym raczej na obiad do mamy niż na imprezę.” Potem było jeszcze tłumaczenie, że chude do ołtarza, a grube do łóżka. Spuszczę jednak na to kurtynę milczenia. Kiedy nie wierzysz w siebie, randkowanie jest trudne niezależnie od rozmiaru. A jeśli dodasz do tego ogromne kompleksy, może wcześniejsze zranienie i obraz perfekcyjnej kobiety panujący w mediach, trudno uwierzyć, że ktoś może się tobą zainteresować. Nie mówiąc już o tym, że może cię pokochać. Może Ola ma rację i Feabie jest potrzebna?

Mój związek z Feabie nie przetrwał próby czasu. Chyba jednak jestem staroświecka i wybiorę Tindera.