„Nauczyciele to w większości ludzie, którym w życiu nie wyszło” – rzucił kiedyś pan w telewizji śniadaniowej. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo miałam całą listę tych nauczycieli, którzy powoli niszczyli mnie psychicznie. Tak, wiem – przemoc psychiczna w szkole to tylko wymysł leniwych uczniów! Całe szczęście wśród tych, którym się w życiu nie udało i postanowili uczyć cudze dzieci, są tacy nauczyciele, dzięki którym dziś ciągle kocham pisać i mam śmiałość spełniać marzenia. Nauczyciele z powołania.
Vogue przy tablicy
Ponoć dopiero w liceum decydujemy o zawodzie. Wybieramy studia, czasem już pracę. Jednak gdy na terapii Barbara zapytała, kiedy tak naprawdę dowiedziałam się, kim chcę być, bez chwili zawahania oświadczyłam, że w podstawówce. Od wychowawczyni w klasach 1-3 siąknęłyśmy miłość do mody i nienaganny styl. Wyobraźcie sobie najlepszą stylizację na jesień, prosto z edytorialu Vogue – Pani Ewa wyglądała jeszcze lepiej. To nie była podstawowa nauka pisania, czytania czy mnożenia do 100. Uczyliśmy się czegoś o wiele ważniejszego – wyrażania siebie, empatii i umiejętności uśmiechania się, niezależnie od tego czy jest dobrze czy źle. Czasem myślę, że to dzięki Pani Ewie dziś mam swój styl i nie boje się wyrażania siebie przez ciuchy. Grunt to przecież robić to, co się kocha!
Dwunastoletnie felietony o wyborach
Pamiętacie swoje wypracowania w szkole? „Moje wakacje”, „mój tata”, „moja mama” i pewnie charakterystyka Stasi lub Nel. Jeśli kiedykolwiek napiszę książkę, będzie to też Jej zasługa. W podstawówce polonistki zmieniały nam się z prędkością zmian opcji politycznej kandydatów na radnych i prezydentów miast. I o ile dzięki nauczycielce z klasy piątej mój wiersz (serio, to nie żart!), znalazł się w antologii, a rękę uścisnął mi sam profesor Miodek, to miłość do pisania odnalazłam dopiero w klasie szóstej. Pani Klaudia pojawiła się jak tęcza po burzy. Uśmiechnięta, z pasją i przeświadczeniem, że najważniejsze to pozwolić uczniom odkrywać swoje pasje. Zaczęłam pisać o wszystkim – feralnym Euro 2012 w Chorzowie, wyborach do Sejmu i Lepperze. Nawet moi rodzice byli w szoku, gdy pokazałam im teksty. Dziś urosło to do miana legendy rodzinnej. Chciałam pisać jak najwięcej. Do dziś chcę. W późniejszej edukacji jeszcze tylko raz miałam polonistkę, która wspierała mnie w pisaniu. Niestety, trwało to tylko rok. Całe gimnazjum i połowę liceum słyszałam, że chyba jednak pisać nie potrafię, a w dzienniku lądowały same tróje. Tylko wiecie co? Po latach dowiedziałam się, że panie były fankami mojego pióra od samego początku! Szkoda tylko, że prawie przestałam wierzyć dzięki nim w swoje możliwości.
Gimnazjalne katolickie piekło
Ponoć gimnazjum to największa porażka polskiego systemu szkolnictwa. W moim przypadku była to największa porażka wychowawcza. Wyobraźcie sobie nauczycielkę chemii, która powoduje, że trzęsiesz się na samą myśl o pójściu do szkoły. Albo wychowawczynię, która bez rozmowy z rodzicami czy konsultacji z psychologiem, informuje całą klasę, że nie ma cię w szkole, bo masz depresję. Okazało się, że gimbaza to nie jest stan umysłu dzieciaków, ale nawet samych nauczycieli. Właśnie wtedy usłyszałam w telewizji śniadaniowej tekst o ludziach, którym się w życiu nie udało. Dowiedziałam się, czym jest przemoc psychiczna w wieku lat 15 i przeżyłam prawdziwe piekło dzięki dwóm nauczycielkom, których nikt nie mógł ukarać. Może poza spojrzeniami innych nauczycieli w pokoju nauczycielskim. Bo na szczęście byli tacy, którzy prawie używali #MuremZaAgą i sprawili, że skończyłam piekło w terminie. Mój Tata zawsze mówił, że jeśli przetrwam tę szkołę, która w domyśle miała być pełna chrześcijańskiego miłosierdzia, showbiznes nie będzie mi straszny. Jeśli kiedykolwiek nakręcą drugą część filmu Kler, powinni się skupić na szkołach katolickich. Tam to dopiero są historie!
Debaty i konferencje
Na szczęście przyszło liceum. Liceum czyli prawie dorosłość, a prawie nie. Dla mnie był to czas ogromnych zmian. To właśnie wtedy odrodziła się moja pasja do pisania, którą nosiłam w sobie cały czas od podstawówki. Zaczęłam przygodę ze skokami i miałam swój świat, który był daleko od Chorzowa. Wybrałam liceum, które skończyła moja Mama i którego dyrektorką była najcieplejsza kobieta, nauczycielka z powołania. Wiedziałam doskonale, że to ostatnia szansa na rozwój swoich pasji. I na szczęście spotkałam nauczycieli, którzy także to wiedzieli. Na przykład Pana Grzegorza, który ucząc historii i wos, w czasie nauczania indywidualnego, zawsze powtarzał, że mam więcej czasu powtarzać wiedzy o społeczeństwie, bo to moja pasja. Gdy dowiedział się, że mam jechać na konferencję prasową przed sezonem do Wisły, zakazał mi pojawiania się na zajęciach. Wierzył w moje umiejętności chyba bardziej niż ja sama. Bo gdy po śmierci Taty byłam w totalnej rozsypce, a IPN sprawiał, że chciałam się mścić, zaufał mi na tyle, by wytypować mnie do przygotowania zespołu w debacie organizowanej właśnie przez Instytut Pamięci Narodowej. Uwierzcie mi, płakałam, nie chciałam, miałam napady lęku, ale to był ten moment, w którym zrozumiałam, że wrogów najbardziej zdenerwuje nasz sukces. A to był sukces.
Z pasji i powołania
Są zawody, których bez talentu i pasji nie da się wykonywać. Tata był nauczycielem historii i wiedzy o społeczeństwie. Był prawdziwym pedagogiem z powołania. Zawsze, gdy przyszli nauczyciele przychodzili na praktyki na Wyspę, schemat był ten sam – najpierw sprzątają salę, potem pomagają mamom, które przygotowują kolację, a dopiero na końcu zajmują się dziećmi. Kiedyś zapytałam dlaczego? „Bo pedagog jest odpowiedzialny za dziecko od początku do końca i powinien być gotowy na wszystko.” To On był moim najlepszym nauczycielem; najbardziej wymagającym i najbardziej motywującym. On oraz nauczyciele, o których pisałam wcześniej sprawili, że jestem dziś tu, gdzie jestem. I jestem im za to cholernie wdzięczna! Nawet tym dwóm, które nauczycielkami zostały chyba przez przypadek. Dzięki nim wiele moich znajomych dowiedziało się, że istnieje coś takiego jak fobia szkolna, a przemoc psychiczna w szkołach to nie są żarty. Dlatego dziś, w Dzień Nauczyciela, Nauczycielom – tym obecnym i przyszłym, życzę ogromnej pasji, cierpliwości, uśmiechu na twarzy i świadomości, że to właśnie od nich zależy, czy młodzi ludzie postanowią podążać za swoimi marzeniami.
Ja podążam.
I bardzo za to dziękuję!
I simply wished to thank you very much yet again. I do not know what I would have undertaken without these thoughts shared by you regarding this subject matter. It was before the scary scenario in my position, nevertheless taking note of this specialized tactic you solved the issue took me to weep with happiness. Now i’m thankful for your support and thus expect you comprehend what a powerful job that you are carrying out educating men and women by way of a web site. I am certain you’ve never come across all of us.